Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Mountventoux z miasteczka Kowary. Mam przejechane 38469.33 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 401673 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Mountventoux.bikestats.pl
  • DST 21.10km
  • Czas 01:50
  • VAVG 5:12min/km
  • VMAX 3:45min/km
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 202 ( 99%)
  • HRavg 184 ( 90%)
  • Podjazdy 313m
  • Aktywność Bieganie

Półmaraton Ślężański 2014

Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 23.03.2014 | Komentarze 10

W końcu nadszedł czas na pierwszy w tym roku start w biegach długich:) Już drugi raz sezon biegowy rozpoczynam zmaganiami na górzystej trasie w Sobótce. Cel na ten bieg był jeden: poprawić rezultat z zeszłego roku. Za dużo w tym roku nie biegałem ale ostatnie kontrolne biegi i jazda na rowerze wskazywały że jest bardzo duża szansa na osiągniecie celu. Do Sobótki niestety pojechałem sam:( Zona i córeczka zostały w domu gdzie mnie dopingowały. Sobótka jak co roku przywitała mnie bardzo dużą liczbą  biegaczy z całej Polski.Na starcie stanęło ok. 3500 biegaczy. Dla takich masowych imprez warto pokonać nawet duże odległości. Szybko odebrałem pakiet startowy i wróciłem się rozgrzewać. Z niecierpliwością oczekiwałem godziny startu. Tuż przed startem ustawiłem się w sektorze poniżej 2godzin. Zeszłoroczny rezultat wyniósł 2h05'22". Przed samym startem ostatni telefon do moich ukochanych dziewczyn . Z chwilą startu tylko jedna myśl mi zaprzątała głowę. Jaką taktykę biegu obrać?! W zeszłym roku biegłem biegiem ciągłym co w połowie dystansu doprowadziło mnie do skurczy i przeokropnych bólów kolan.  W tym roku w grę wchodziła jeszcze jedna metoda biegu. Mianowicie metoda Gallowaya tzn. metoda marszobiegu.  W moim przypadku oparta jest na 4min. biegu i 1 min marszu.


Ruszyłem i od razu wielki ścisk na samym stracie. Bardzo ciężko było się przedzierać do przodu. Przyszło wyprzedać poboczem a nawet rowem:) Dochodziła 4 min. biegu i w ostatniej chwili zdecydowałem się zastosować jednak metodę marszobiegu. A nóż się opłaci. Dziwna sytuacja nagle w bardzo szybkiego biegu przeszedłem do marszu. Zostałem wyprzedzony przez tych, których wcześniej sam minąłem. Z każdym kilometrem peleton biegaczy się wydłużał i panował mniejszy ścisk.

Kluczowy był dla mnie 5 km, wtedy częściowo mogłem odpowiedzieć sobie na pytanie czy owa metoda się sprawdza. Wyszło 26'50" a w zeszłym roku było 26'25". Czyli traciłem tylko 25". Więc nie było źle. Od 7 km zaczął się najdłuższy podbieg na całej trasie a zarazem pierwszy punkt gastronomiczny na  którym musiałem się naczekać na swoją kolej aby dostać choć łyk wody. Ruszyłem pod górę. Czuję się póki co fajnie, wyprzedzam kolejnych biegaczy i osiągam najwyższy punkt biegu czyli przeł. Tąpadła. Tuż za nią był pomiar na 10 km. Czyli bez mała połowa trasy. Czas to 53'44" a ubiegły 55'27". Ku mojemu zaskoczeniu wyszło lepiej o 1'43" !! Nie mogłem uwierzyć. Ale w ubiegłym roku właśnie na drugiej połowie poległem więc byłem jeszcze daleki od radości. Zaczął się zbieg chwilami bardzo stromy a ja zgodnie z metodą po 4 min biegu musiałem iść 1 min. nawet z góry. W międzyczasie porobiłem kilka zdjęć:)

Po 12 km droga zaczęła się wypłaszczać. W dalszym ciągu nogi chcą biec ale zaczynam powoli odczuwać brak wody w organizmie. Z niecierpliwością czekam na bufet na 14 km. I tam niestety też muszę czekać aby dostać coś do picia. Cóż poradzić dużo ludzi:) 15 km miał mi dać odpowiedz czyli 6 km przed metą będę miał lepszy czas w porównaniu do zeszłego roku. Wyszło 1h17'56" a zeszłoroczny to 1h23'42" czyli nadrobiłem aż 5'46" !! Tak więc w tym momencie na tym etapie czas oscylował w granicy poniżej 2 godzin.  Plan założony przed biegiem był bliski celu. Do mety jeszcze 6 km. Niestety, jak w zeszłym roku po 15 km zaczęły się schody, posłuszeństwa odmówiły kolana i nie mogłem biec.  W tym roku poczułem ból w łydce ale na szczęście mogłem biec. Nogi już nie były takie jak na początku. Z każdym kolejnym km zakwaszenie stawało się coraz większe ale nie poddawałem się biegłem ile sił w nogach. 18 km kolejny bufet i wizyta w kolejce po wodę. Krótka chwila na odpoczynek i złapanie oddechu. Jeszcze 3 km do mety. Ostatnie 3 hopki nieźle dają w kość. W dalszym ciągu trzymam się metody marszobiegu. Kilometr przed metą odpuszczam już 1min. marszu i biegnę już ciągle do końca. Nagle 100m przede mną ktoś pada na ziemie niczym szmaciana lalka. Zanim dobiegam do tej osoby inni uczestnicy udzielają pierwszą pomoc. Końcowe metry to już tylko siła woli. Nogi zakwaszone do granic możliwości organizmu. Osiągam linię mety i pierwsze na co patrzę to czas. Wynik to 1h50'17" co daje wynik lepszy od zeszłorocznego o 15'5". Oczom nie wierze,że mam taki wynik biegnąc metoda marszobiegu. Szczerze mówiąc nie byłem przekonany do tej metody ale po dzisiejszym biegu zmieniam zdanie. Choć częściej można mnie spotkać na rowerze , tym bardziej byłem bardzo uradowany i nie mogłem powstrzymać łez ze szczęścia. Bardzo dużo wysiłku musiałem włożyć żeby taki wynik osiągnąć na tak wymagającej trasie. Telefon do żony i zameldowanie że jestem już na mecie.  Po posiłku i krótkim odpoczynku wróciłem cały i zdrowy do domu. Pierwszy sprawdzian w Sobótce pokazał, że forma cały czas rośnie:) Pora teraz na pierwszy w życiu maraton 42,195km, może już 1 maja w Jelcz- Laskowice :) Każdy biegacz nawet amator powinien choć raz w życiu taki bieg ukończyć.





  • DST 44.40km
  • Czas 01:34
  • VAVG 28.34km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 189 ( 92%)
  • Podjazdy 702m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kowary - Szarocin - Paprotki - Miszkowice - Rozdroże - Kowary

Czwartek, 20 marca 2014 · dodano: 20.03.2014 | Komentarze 0

Dziś miał być ostatni bardzo górski etap przed zawodami w sobotę:) Chciałem się zmierzyć z Karkonoską a potem z Okrajem. Lecz po dzisiejszej nocy nie miałem siły na nic. Położyłem się spać i spałem jak zabity:) O 14 wstałem zjadłem obiad i ruszyłem na skróconą trasę. Karkonoska odpadła i wybrałem wariant  przez Paprotki. Obrałem kierunek Przeł. Kowarska i po 20'23" byłem już na górze. Jak po nocy to nawet dobry czas:) Cieszył mnie fakt że było dziś bezwietrznie. Jednak moja radość nie trwała długo;( Za Szarocinem niestety dopadł mnie bardzo mocny wiatr i już wiedziałem że jak skręcę w prawo przed Kamienną będzie mi bardzo ciężko.Jechało się fatalnie. Dawno już  nie widziałem tak mocnego wiatru. Ale jechać trzeba. Na łączniku między Kamienną a Miszkowicami na ponad 2 km odcinku z ciekawości zmierzyłem sobie czas wyszło 7'45" więc jak na obecne warunki byłem bardzo zadowolony. Kiedy skręciłem w prawo w kierunku Rozdroża to już była bajka.

Po 1h23'46" wjechałem na Rozdroże i mogłem już cieszyć się zjazdem do Kowar:)  Jutro  do pracy a tu taka piękna pogoda. Sobota to już uczta biegowa:)  




  • DST 5.00km
  • Czas 00:29
  • VAVG 5:48min/km
  • Aktywność Bieganie

Kowary - Jedlinki - Kowary

Środa, 19 marca 2014 · dodano: 20.03.2014 | Komentarze 2

To już jeden z ostatnich treningów biegowych przed zawodami w sobotę. Analizując trening można powiedzieć że w sobotę uda się pobić zeszłoroczny rezultat:)




  • DST 48.57km
  • Czas 02:11
  • VAVG 22.25km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 170 ( 83%)
  • HRavg 134 ( 65%)
  • Kalorie 1318kcal
  • Podjazdy 1069m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekonesans trasy dla żony:)

Czwartek, 13 marca 2014 · dodano: 13.03.2014 | Komentarze 3

Żona poprosiła mnie żebym zrobił rekonesans czasowy trasy ponieważ zamierza tą trasą jechać a tu czas jest bardzo istotny. Tak więc po porządnym śniadaniu i dobrej nocy wsiadłem na rower i ruszyłem. Pogoda idealna nic wiatru:) Ruszyłem w kierunku przełęczy Kowarskiej i po 23'30" byłem już na szczycie. Potem zjazd w kierunku Kamiennej Góry. Jak nigdy praktycznie znikomy ruch samochodowy aż nie mogłem się nadziwić. Niestety za Szarocinem spotkała mnie trudność w postaci wiatru. Przed Kamienna Górą skręciłem w prawo i obrałem kierunek Mieszkowice z bardzo fajnym podjazdem w połowie drogi. Z relacji Krzywego podobno dokończyli pozostały odcinek do Mieszkowic więc tym bardziej chciałem tamtędy pojechać. Korzystając z okazji zrobiłem sobie czasówkę pod górę na tym odcinku. Włączyłem stoper na betonowym moście u podnóża a zakończyłem pomiar na szczycie przy znaku z pierwszeństwem przejazdu. Wyszło 8'06" na dystansie 2,5 km.  Średnie nachylenie wynosi 3,9%.

I rzeczywiście Krzywy miał rację pozostały odcinek to jazda po pięknym stole. Dojechawszy do Miszkowic skręciłem w prawo i kierowałem się na Rozdroże Kowarskie na którym zameldowałem się po 1h34'45". Potem to już spokojny zjazd do Kowar i ostry skręt w lewo i początek podjazdu powyżej sztolni Kowarskich. Nie przypuszczałem że powyżej sztolni jest asfaltowa droga. Tempo spokojne i mozolne wspinanie się pod górę. Dojechawszy do sztolni rzeczywiście była widać do góry drogę. Z każdym metrem stawała się ona bardziej stroma. Niestety po 1 km za sztolniami skończył się asfalt i musiałem zakończyć trening w tym miejscu:( Ten odcinek zajął mi 24'30" a długość podjazdu wyniosła 4,85 km ze średnim nachyleniem 7,3%. Średnie nachylenie całkiem spore. 

Wielka szkoda bo do głównej drogi łączącej Kowary z Okrajem było już niedaleko.  Dziś już tylko pozostaje mi świętować 33 urodziny:) Jutro wolne a sobota już w większej grupie:) Może dookoła Karkonoszy?!

Route 2 495 764 - powered by www.bikemap.net




  • DST 35.06km
  • Czas 01:44
  • VAVG 20.23km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 198 ( 97%)
  • HRavg 151 ( 74%)
  • Podjazdy 1061m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

104 min. gór i ściana płaczu

Środa, 12 marca 2014 · dodano: 12.03.2014 | Komentarze 11

Dziś miał być trening z Arielem ale rano dał znać że nie może i straciłem motywacje na jazdę. Poza tym coś słabo się czułem po nocy. Ale zjadliwszy porządne śniadanie poczułem się lepiej i powiedziałem sobie że dziś muszą być góry. W Karpaczu śniegu na drogach się nie uraczy więc przyszła pora na zmierzenie się ze ścianą płaczu:) W kowarach lekko przez miasto. Za Kowarami utrzymywałem równe tempo i po 15' wjechałem do Karpacza. Ruch samochodowy bardzo słaby więc byłem zadowolony. Po chwili skęciłem w kierunku zarzecza i zacząłem podjazd. Od początku bardzo stromo, przełożenia od razu poleciały na najlżejsze jakie miałem.

Po przejechamiu ok. 2 km ostro pod górę w końcu jedyny odcinek płaskiego:)
Po chwili oddechu nadszedł czas na 250 m finałowy podjazd. Tam gdzie tętno zawsze w moim przypadku dochodzi do granic możliwości. Ten podjazd rzeczywiście oddaje moc w nogach:)


Po wjechaniu na szczyt skierowałem się w dół w kierunku Sosnówki i rozpocząłem kolejny tego dnia podjazd przez Zarzecze aby 2 raz zmierzyć się ze ścianą płaczu. Znajdując się drugi raz tym samym miejscu pomyślałem o Marcinie z Piechowic, gdzie tutaj czuł by się jak ryba w wodzie:) Piekielnie ciężki podjazd z jakim się spotkałem no może z wyjątkiem Malgo Palazzo we Włoszech. Różnica jest tylko w długości nasz ma 250 m a ten we Włoszech 6 km:) Na szczycie zjechałem do Białego Jaru i rozpocząłem osławiony już Orlinek. Niestety władze chyba nie chcą aby samochody ani ktokolwiek podjeżdżał pod to wzniesienie bo postawili znak zakazu:)Ale nie patrząc na znaki udało się wjechać:) Potem powolny zjazd i finałowy podjazd pod Kościółek Wang po kostce brukowej. Co prawda nie długi ale nogi już wcześniej dostały popalić. Po 35 km osiągnąłem metę dzisiejszego treningu:)






Trening trasą Flanelosa

Wtorek, 11 marca 2014 · dodano: 11.03.2014 | Komentarze 2

Dziś  miał być trening z prawdziwego zdarzenia z Mateuszem i Arielem ale niestety dzisiejsza moja nocka pokrzyżowała plany i musiałem sam pojeździć do południa:( Wybrałem więc wariant z trasą, która przejechał w ostatnim czasie Flanelos. Pogoda wymarzona na jazdę więc ruszyłem. Od samego początku całkiem szybko pod przeł. Kowarską. Za przełęczą z dół tuż za Leszczyńcem zacząłem odczuwać odziwo wiatr, który wiał prosto w twarz. Tam gdzie normalnie jade 50 km/h jechałem ledwie 40:( Skutecznie to ostudziło moje zapędy na wysoką średnią. W kamiennej Górze wiatr ustał i ponownie mogłęm cieszyć się z bezwietrznej pogody. W kamiennej zaliczyłem światła i to też mnie trochę zdenerwowało a jakby tego było mało to za Kamienną Góry pociąg sobie jechał i musiałem się zatrzymać a czas leciał. Potem skierowałem się na Świdnik i tam spodobała mi się bardzo fajna prosta pod górę.

Potem przełączka i zajazd do Kaczorowa, gdzie przyszło zmagać mi się z Tirami. Po 1h30'04" wdrapałem się na przełęcz za Kaczorowem a chwile potem podziwiać nasze piękne Karkonosze.

Z góry wykręciłem 56 km/h co było moim dzisiejszym rekordem:) Potem skręt z lewo i prosto do Janowic Wielkim a potem do Wojanowa gdzie była bajka.

Z Wojanowa skręciłem na Łomnicę a potem dalej na Kowary do domu. Tak więc Flanelos trasa ,którą jechałeś zdecydowanie przypadła mi do gustu.  




Uczestnicy

Trenig górski w grupie:)

Niedziela, 9 marca 2014 · dodano: 09.03.2014 | Komentarze 12

W końcu przyszedł czas na jazdę w większej grupie:) O 9:30 na obwodnicy Kowarskiej spotkałem się z Marcinem i Mateuszem i ruszyliśmy w kierunku przeł. Kowarskiej gdzie miał czekać Flanelos. Szkoda tylko że brakowało Ariela ale następnym razem na pewno się zjawi. Tempo od początku było spokojne żeby w wyznaczonych godzinach po drodze zbierać chłopaków. Tak się fajnie poukładało że Flanelos, Marcin, Marek czekali już na nas na Okraju gdzie zameldowaliśmy się po 50'. Całym 6 osobowym peletonem ruszyliśmy w dół pędząc do Svobody gdzie rozpoczynał się podjazd do Jańskie Lazne. Z Okraju tempo było dobre na tyle że nasz mały peletonik rozciągnął się i jechaliśmy gęsiego.

W Svobodzie skręt w prawo i rozpoczęliśmy podjazd pod uzdrowiska jedynego po tej stronie Karkonoszy. Tempo spokojne i równe. Chodziło o to żeby nikt nie miał kłopotów z utrzymaniem tempa całej grupy. Dojechawszy do centrum uzdrowiska zaczął się bodajże najtrudniejszy fragment drogi jeśli brać pod uwagę dzisiejszy trening. Ku mojemu zaskoczeniu nagle wyskoczył do przodu Flanelos i zyskał nad grupą niewielką przewagę. A zrobiło się naprawdę stromo.

Marcin z Mateuszem trzymali równe tempo, Marek zaczął mieć kłopoty a ja zostałem do pomocy drugiemu Marcinowi,który jechał na rowerze mtb. Byłem pod wrażeniem jego jazdy że starał się jechać tempem grupy. Na wzniesieniu wszystko się połączyło i rozpoczęliśmy zjazd po ładnym dywaniku ponownie do Svobody. Teraz to już czekał na nas ponad 15 km podjazd pod przeł. Okraj. Każdy starał się jechac równym spokojnym tempem. Można było przypuszczać że tak długi podjazd z pewnością przerzedzi grupę. I tak się stało. 6 km przed Okrajem poszło mocniejsze tempo i zostałem z Marcinem aby mu pomóc. Drugi raz ku mojemu zaskoczeniu Flanelos ponownie prowadził czołową grupę a my z Marcinem jechaliśmy w grupetto. Tak było aż do samego Okraju gdzie tradycyjnie zakończyłem dzisiejszy trening podjazdem:) Na szczycie jeszcze pamiątkowe zdjęcie i pożegnanie się żeby każdy nie zatrzymując się spokojnie zjechał do swoich domów. Bardzo fajna jazda w grupie. Każdy z uczestników zasługuje na brawa.   




  • DST 40.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 21.05km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • HRmax 164 ( 80%)
  • HRavg 135 ( 66%)
  • Kalorie 1131kcal
  • Podjazdy 1040m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zobaczyć narciarzy:)

Piątek, 7 marca 2014 · dodano: 07.03.2014 | Komentarze 0

Po wczorajszym udanym treningu dziś miał być dzień przerwy .Ale przyjechawszy z pracy odziwo bardzo dobrze się czułem i  naszła mnie chęć żeby zobaczyć narciarzy jeszcze tej zimy:) To był wyjazd bardzo spontaniczny więc nie było już czasu szukać kolegów do wspólnej jazdy. Obrałem kierunek Okraj. Tempo bardzo spokojne ale tak dziś miało być. Po cichu myślałem że jadać tak wolno dojdzie mnie jakiś kolarz i usiądę mu na kolo ale niestety nie było mi to dziś dane:(  Będąc już na rozdrożu Kowarskim spojrzałem na licznik a tu 29'. Aż zacząłem się śmiać że moja ukochana żona wczoraj jadąc tą samą trasą dołożyła mi 2 min:) Po niecałych 50' wjechałem na Okraj i zobaczyłem wreszcie narciarzy. Czesi to umieją robić kasę:) Nie namyślając się poleciałem w dół na rekonesans trasy w kierunku Trutnova. Droga w tym kierunku całkowicie bezpieczna i sucha. Co mnie bardzo ucieszyło. Będąc w dołku pomiędzy Okrajem a Krizovatką skręciłem w lewo i rozpocząłem 2 km podjazd po Małą Upe. Piekielnie ciężki odcinek. Niestety zapomniałem włączyć międzyczasu i nie wiem w jakim czasie go pokonałem. Tak czy siak wyjechałem od tyłu i ponownie znalazłem się na Okraju i rozpocząłem sobie zjazd do Kowar a następnie żeby stało się tradycją trening zakończyłem niewielkim podjazdem pod Podgórze:) Szykuje się weekend więc będzie jeszcze lepiej bo jazda w grupie to inna bajka:)
 




  • DST 68.60km
  • Czas 02:44
  • VAVG 25.10km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • HRmax 182 ( 89%)
  • HRavg 153 ( 75%)
  • Kalorie 2243kcal
  • Podjazdy 1067m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pokonać przeł. Rędzińską

Czwartek, 6 marca 2014 · dodano: 06.03.2014 | Komentarze 18

Długo się zbierałem na wspólna jazdę z chłopakami z Jeleniej ale w końcu się udało. Zagadałem z Arielem i umówiliśmy się na wspólną jazdę. Żeby było sprawiedliwe to spotkaliśmy się w Sosnówce w połowie trasy. Do końca nie wiedziałem jaką trasą będziemy jechać ale na miejscu wybór padł na dawną przez nas nie odwiedzaną słynną przeł. Rędzińską, która słynie z nie małego nachylenia:) O 9 :30 ruszyliśmy w kierunku Miłkowa. Od samego początku narzuciliśmy dobre równe tempo. Km tak szybko uciekały że po dłuższej chwili zaczęliśmy pierwszy tego dnia podjazd pod przeł. Karpnicką.  Niecałe 1,5 km poszło bardzo sprawnie co mnie bardzo cieszyło. Potem niebezpieczny kręty a w dodatku śliski zjazd w kierunku Trzcińska. Na zjeździe Ariel na chwile stracił przyczepność ale na strachu się skończyło. Nastepny podjazd tego dnia czekał w Miedziańce. 1 Km ściana z nachyleniem dochodzącym 10% ostudziła nasze zapędy. Na szczęście w tym miejscu gdzie zawsze wieje dziś nie było wiatru. Ufff. Po 8'23" osiągnęliśmy najwyższy punkt tej wspinaczki. W dalszym ciągu równe i dobre tempo. Ale największe trudności były wciąż przed nami czyli 6 km podjazdu pod wcześniej wspomnianą przeł. Redzińską. Skręt w prawo i początek podjazdu. Tutaj nie był ważny czas ale styl w jakim się ten podjazd pokonuje. Zaczeliśmy bardzo ostrożnie wiedząc jakie są ostatnie 3 km. Gdy minęliśmy Wieściszowice zaczęła się ściana płaczu. Nachylenie z każdym metrem stawało się coraz większe. Ale nie dawaliśmy za wygraną i mozolnie przepychaliśmy do góry. Tempo spadło ale taka była naturalna kolej rzeczy. Po niecałych 30' udało nam się wjechać w dobrych nastrojach na dach naszego dzisiejszego treningu:) Potem bardzo spokojnie do Pisarzowic. Tutaj obraliśmy kierunek na przeł. Kowarską. Nie tak wymagająca ale mając w nogach wcześniejsze podjazdy nie był łatwy. Po ponad 2h jazdy zdobyliśmy tą przełęcz. Przed przeł. krótka rozmowa gdzie dalej. Decyzja padła w dół do domu. I tak zrobiliśmy. Zjazd w przeł. Kowarskiej bardzo dobry i szybki. Uskuteczniliśmy też zmiany żeby było łatwo utrzymać dobre tempo. Rozpędem przejechaliśmy Kowary i odprowadziłem kolegę do Mysłakowic. Tutaj zakończyliśmy bardzo udany wspólny trening. Ariel odbił na Jelenią a ja jeszcze pokręciłem sobie przez Łomnice i do domu.     




  • DST 47.66km
  • Czas 01:45
  • VAVG 27.23km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • HRmax 168 ( 82%)
  • HRavg 142 ( 69%)
  • Kalorie 1200kcal
  • Podjazdy 671m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

2 górki i dolina

Wtorek, 4 marca 2014 · dodano: 04.03.2014 | Komentarze 0

Długo zastanawiałem się czy dziś gdziekolwiek wyjechać bo byłem zmęczony po ciężkiej nocy. Ale jak nie dziś to kiedy?!Dziś wiatr w końcu dał odetchnąć i moglem cieszyć się radością z jazdy. Pierwszy podjazd to nie inaczej jak przeł. Gruszkowska i tempo spacerowe. Dojechawszy na szczyt spokojny zjazd do Karpnik przez Strużnicę i tu dylemat czy na Karpnicką czy Łomnice?Wybrałem łatwiejszy wariant i skierowałem się na Łomnicę. Tutaj dolinka Wojanowa najpierw prawą stroną a potem lewą i powrót do Łomnicy. Następnie aby nie było za łatwo obrałem kierunek ponownie na Karpniki i podjazd pod Przeł. Gruszkowską ale od strony Strużnicy. Tradycyjnie już etap dzisiejszego treningu zakończyłem na szczycie przeł. Gruszkowskiej:) Szkoda tylko ze sam ale często jeżdżą tędy koledzy z Jeleniej Góry więc któregoś dnia muszę się do nich przyłączyć bo w grupie zawsze raźniej:)