Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Mountventoux z miasteczka Kowary. Mam przejechane 38469.33 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 401673 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Mountventoux.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2014

Dystans całkowity:893.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:35:19
Średnia prędkość:25.29 km/h
Maksymalna prędkość:71.94 km/h
Suma podjazdów:15841 m
Maks. tętno maksymalne:204 (100 %)
Maks. tętno średnie:188 (92 %)
Suma kalorii:18232 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:63.81 km i 2h 31m
Więcej statystyk
  • DST 10.50km
  • Czas 01:03
  • VAVG 6:00min/km
  • VMAX 4:00min/km
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 195 ( 95%)
  • HRavg 182 ( 89%)
  • Kalorie 1046kcal
  • Podjazdy 596m
  • Aktywność Bieganie

1046

Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 29.06.2014 | Komentarze 4

1046 tyle energii potrzebowałem aby pokonać trasę I biegu pod górę Kowary - Przeł. Okraj liczącą 10,5km o przewyższeniu bez mała 600m:) Bieg odbędzie się 15 sierpnia w dniu czasówki Kowary - Przeł. Okraj. Lipiec tradycyjnie jak w tamtym roku jest u mnie pod znakiem biegów górskich:)Rower na jakiś czas schodzi na drugi plan. W lipcu jest sporo imprez biegowych więc przyszła pora żeby skupić się na tych imprezach. Jeszcze na starcie założylem sobie że nie będzie to zwykły trening biegowy tylko coś w rodzaju zawodów indywidualnych. Ruszyłem z miejsca gdzie co roku odbywa się będzie start zarówno do czasówki. Wiedząc że po drodze nie będzie bufetu musiałem sam zaopatrzyć się w bufet i zabrałem ze sobą pas biodrowy z piciem i jedzeniem. Zaraz po stracie dało się odczuć że kg ciąży mi na plecach:) Tempo od samego startu można powiedzieć jak na zawodach. Założyłem sobie że jeśli jest to mój pierwszy bieg od bardzo dawna zdecydowałem że pobiegnę metodą marszobiegu w stosunku 4-1. Czas jaki by mnie zadowalał przed startem to 1h05'00". Jakiś czas temu przyszło mi tą drogą biec to wówczas czas wyniósł 1h17'45". Od samego początku trasa biegu wiedzie nieustannie pod górę z chwilowymi momentami wypłaszczenia. Za Jedlinkami z drogi asfaltowej przechodzi się na leśna drogę i tak aż prawie do końca. Na kolejnych punktach pomiarowych melduje się z zadowalającymi mnie czasami. Ok. 2 km przed metą zaczynam niestety udczuwać kolana ale staram się ciągle biec swoim mocnym równym tempem. Kiedy mija 1h biegu moje morale powoli spada. W połowie dystansu po cichu nawet myślałem że uda się zejść poniżej 1h:) W oddali już słyszałem odgłosy w pobliskiego Okraju. Przebiegam przez przejście graniczne i biegnę ile mam sił w stronę mety przy infocentrum zaraz za Okrajem.
                                           Jeszcze 100m i meta:)
Melduje się z czasem 1h03'43":). Myślę ze ten czas nie przynosi mi ujmy a wręcz przeciwnie. Z pewnością nie byłbym ostatni:) Kilka jeszcze takich treningów i być może uda mi się zejść do wymarzonego czasu poniżej 1h:) Muszę jeszcze zmierzyć ile traciłem na tej jednej minucie marszu i być może pod górę wyeliminować marsz to może by dało te upragnione 3'43"?!:)  






  • DST 65.13km
  • Czas 03:02
  • VAVG 21.47km/h
  • VMAX 54.03km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 181 ( 88%)
  • HRavg 142 ( 69%)
  • Kalorie 2056kcal
  • Podjazdy 1689m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kowary - Okraj - Marsov - Okraj - Kowary

Piątek, 27 czerwca 2014 · dodano: 27.06.2014 | Komentarze 3

Po kilku dniach przerwy sam nie wiedziałem gdzie jechać. W ostatniej chwili zdecydowałem udać się na Czechy przez Okraj. Tempo od samego początku bardzo wolne. Podjazd pod przeł. Kowarską zajął mi aż 18'25" przy HR avg 163. Po 49'22" jestem już na Okraju i myślę jak tu pojechać. Dziś założyłem sobie 3h jazdę pod górkach. W dołku skręciłem na Hatę Jana i zjechałem do Velkiej Upy. Potem kierunek Marsov i podjazd pod Horni Alberice na Cestnik. Na szczyt wzniesienia wjechałem po 35'22".

Tą drogą dojechałem do Małej Upy gdzie zjechałem ponownie do dołku i rozpocząłem podjazd ponownie pod Okraj. Tak więc zamknąłem pętle na Okraju. Potem spokojnie zjechałem do domu:)
 




  • DST 55.47km
  • Czas 01:58
  • VAVG 28.21km/h
  • VMAX 57.65km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 177 ( 86%)
  • HRavg 148 ( 72%)
  • Kalorie 1439kcal
  • Podjazdy 745m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kowary - Pętla Marcina - Przeł. Gruszkowska

Poniedziałek, 23 czerwca 2014 · dodano: 25.06.2014 | Komentarze 3

Dwa dni po Kellys Rampusak wybrałem się w okolice Zachełmia:) Droga przez Ścięgny zamknięta więc pojechałem przez Kostrzyce i przez śmietnisko dalej na Sosnówkę i Podgórzyn. Stąd rozpocząłem zmagania z pętlą Marcina. Od samego początku kiedy wyjechałem z Kowar przyszło zmagać się z siłami przyrody tj. wiatrem:) Kierunek Cieplice i dalej na Sobieszów. Bardzo sprawnie poszło pokonywanie tej części Jeleniej Góry. Za Sobieszowem rozpocząłem właściwą część wspinaczki na Zachełmie. Oczywiście nie omieszkałem włączyć stoper i zmierzyć czasu na szczyt wzniesienia. Wyszło 15'22" do znaku Zachełmie:) HR avg 158 i max. 177. Potem przyszedł czas na zjazd, który w ostatnim czasie jest moją piętą achillesową. Pomału na spokojnie zjazd ponownie do Podgórzyna i koniec pętli. Czas pętli wyniósł 44'24" HR avg 143 max. 177. Podobnie pojechałem jak Marcin:) Potem ponownie kierunek Kowar i znowu zmaganie z wiatrem i finałowy podjazd pod przeł. Gruszkowską ale tą najtrudniejszą częścią z sekcją kostki brukowej i sztywnym podjazdem a potem jeszcze poprawka po puzzlach też sztywnym kawałkiem:) Długość tego fragmentu to 600m ze średnim nachyleniem 10,6%. Potem ostro w prawo i dojeżdża się do drogi głównej, która prowadzi do przeł. Gruszkowskiej.

Czas tego podjazdu to 7'26",  a po niecałych 2 h byłem już na szczycie i z uśmiechem na twarzy. Spokojny zjazd do domu:) 




  • DST 127.00km
  • Czas 04:14
  • VAVG 30.00km/h
  • VMAX 62.57km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 204 (100%)
  • HRavg 171 ( 83%)
  • Kalorie 3837kcal
  • Podjazdy 2236m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kellys Rampusak 2014

Sobota, 21 czerwca 2014 · dodano: 25.06.2014 | Komentarze 3

Kellys Rampusak to kolejna impreza w Czechach z serii marathon 53x11 więc nie mogło mnie tam zabraknąć. To już mój trzeci udział w tej prestiżowej imprezie. Wyjechałem o 5 nad ranem i po 2h25" byłem u celu. Pogoda na miejscu niemal idealna na rozgrywanie zawodów. Bardzo szybko udało się załatwić formalności związane z zapisaniem się na wyścig. Została godzina do startu więc spokojnie mogłem się przygotowywać do startu. Jedynie na co mogłem narzekać to na zmęczenie jazdą samochodem na miejsce i na bolące gardło ale zażyłem odpowiednie medykamenty i było całkiem dobrze. Na godz. 9 zaplanowano na start ale już kwadrans przed startem nie było szans aby dopchać się na przód stawki. Pozostało mi jedynie ustawić się w ostatnim szeregu i czekać na start.Start i ruszamy. Chwile trwa zanim ruszam bo na starcie ponad 200 kolarzy:) Od samego startu ostre tempo pod górę i od razu wszystko się rwie a ja mam problemy żeby przebić się do przodu.

Pierwszy 3 km odcinek jazdy pod górę jadę na całość żeby załapać się do głównego peletonu. Niestety po raz kolejny na tym podjeździe peleton mi ucieka mimo moich wysiłków:( Ale nic straconego. Zaraz za szczytem formuję się grupetto w liczbie ok. 20 kolarzy. Szybki zjazd i kolejny podjazd i tu moje wielkie zaskoczenie bo  nikt nie chce dyktować tempa. Nie namyślając się długo przesuwam się do przodu i zaczynam dyktować tempo pod górę z nadzieją że jakimś cudem dogonimy peleton. Nic bardziej mylnego, nikt z moich towarzyszy ani myśli wyjść na zmianę. Tak więc holuje całą gromadę kolarzy na szczyt kolejnego wzniesienia. Zaczynają się bardzo kręte zjazdy i tu zaczynam mieć problemy z utrzymaniem tempa z góry:( Tragicznie wychodzą mi te zjazdy i spadam na ostatnią pozycję w grupetto. Kolejny podjazd i ponownie wychodzę na czoło i ciągnę całą grupę. 

Tak mijają kolejne km i nic się nie zmienia:( Tracę na zjazdach i gonię grupę a pod górę dyktuję tempo ale ile można?! Dojeżdżamy do miejscowości Rokytnice w Orlickich Horach i zaraz za miejscowością decyduje się zaatakować z małego peletonu. Na kole siada już tylko jeden czech.  Od razu zyskujemy niewielką przewagę i mamy ok. 20" przewagi nad grupą na szczycie. Niestety jak tylko rozpoczynają się zjazdy trwonię całą przewagę jaką wypracowałem na podjeździe. Ponownie grupa się zjeżdża a ja ponownie spadam na ostatnie pozycje:( Postanawiam dać popracować innym i jadę od tego momentu na końcu grupetto a jak jest sposobność to napieram się widokami. Jedziemy wąską drogą wzdłuż granicy polsko-czeskiej a nawet na moment wjeżdżamy do Polski:)

Na 77km trasy zbliżamy się do bufetu. Cieszyłem się na ten fakt bo w bidonie nie za wiele zostało picia i jedzenia. Kiedy dojeżdżamy do bufetu okazuje się że nikt prawie z mojego grupetto nie ma zamiaru się zatrzymać. Zatrzymanie w takim przypadku oznaczało pożegnanie się z całą grupą. Ja zmuszony jestem zwolnić i chwytam jedynie banana. Niestety tylko tyle udaje mi się wywieść ze strefy bufetu:( Kiedy zwolniłem i chwytałem jedzenie nagle słyszę wielki huk i trzask. Oglądam się i wiedzę jak kilka osób za mną przewracają się i wpadają na stoły z jedzeniem i piciem. Przerażająco to wyglądało. Teraz widzę na własne oczy jak wielka wola walki jest u naszych południowych sąsiadów,którzy za wszelką cenę i na pełnej prędkości chcą wziąć jedzenie i piecie w strefie bufetu. Jak bym się tam zatrzymał to pewnie wpadli by na mnie. Ufff... Dołączam do peletoniku i jedziemy razem. Teren nie co się wypłaszcza i mogę odpocząć. Niestety powoli zaczynam odczuwać zmęczenie i nogi już nie są świeże. Chyba za wysoką cenę zapłaciłem w I połowie wyścigu kiedy dyktowałem tempo. Ale cóż mądry Polak po szkodzie:) Zaczyna się przed ostatni podjazd tego wyścigu. W tym właśnie miejscu dochodzi do decydujących ataków. Od początku podjazdu czesi zaczynają podkręcać tempo. Z trudem bo z trudem ale udaje mi się utrzyamać tempo najlepszych z peletoniku. Jednakże grupetto porwało się na tym podjeździe całkowicie. Na szczyt wjeżdżam jak trzeciej pozycji. I ponownie zjazd i ponownie zostaje dogoniony przez grupkę pościgową. Na niewielkim wypłaszczeniu pod zjeździe zostaje już tylko 5 osobowa grupka. Skręt w prawo i najdłuższy i najbardziej wymagający podjazd tego dnia. Nigdy wcześniej nie jechałem tej góry więc obawiałem się tego wzniesienia. Zaczyna się dość niewinnie a po chwili droga zaczyna się robić naprawdę stroma a do tego dochodzi nie zbyt dobra nawierzchnia w początkowym fragmencie podjazdu.  Nogi zaczynają dawać oznaki coraz mocniejszego zmęczenia. W połowie podjazdu robi się naprawdę stromo i nie wytrzymuję tempa naszej małej grupki. Staram się minimalizować straty. Po 23'58" wspinaczki osiągam dach wyścigu:) Ponownie zjazdy i ponownie dojeżdżają do mnie słabsi zawodnicy. Ale tym razem nie mam zamiaru dać się wyprowadzić czechom w pole i odpaść na zjeździe. Zaczynam ryzykować jak tylko mam okazje. Na szczęście zjazdy z tej przełęczy są wyjątkowe łaskawe dla mnie i bez problemu utrzymuje się w grupce. Kiedy już cieszyłem się że będę finiszował z nowej grupki która utworzyła się na zjeździe na 4 km przed metą na bardzo niewielkim podjeździe dopadają mnie przeokropne skurcze:(  Nie jestem w stanie utrzymać tempa. Szybko jeszcze wlewam w siebie magnez ale bez rezultatu. Tracę ok. 100m do grupy. Jeszcze raz podejmuję próbę dojścia do grupy ale nie udaję się. Powoli widzę jak grupa znika za zakrętem. Ostatnie 4 km jadę sam z wielkim bólem na twarzy. Jak by tego było mało 200m przed finiszem robi się sztywny podjazd finałowy. Robię wszystko aby tylko nie zsiąść z roweru. Nawet powolna jazda nie zdaję egzaminu bo robi się naprawdę stromo. Siłą woli udaję mi się wjechać na metę i zaraz za nią zatrzymuję się bo ból nóg jest nie do zniesienia. Chwile odpoczywam a nogi zaczynają dochodzić do siebie:) Cieszę się że udało się dojechać cało i zdrowo do mety w Stity:)  Po chwili odpoczynku udaję się na posiłek i cały i zdrowy wracam do domu. Reasumując ten wyścig mogę powiedzieć że wart był przejechania tylu km aby w nim wystartować.Na pewno za rok się tu pojawię:) Szkoda tylko że moi koledzy, których zapraszałem do udziału nie mogli wystartować. 

   


Kategoria Wyścigi 2014


  • DST 41.04km
  • Czas 01:34
  • VAVG 26.20km/h
  • VMAX 59.95km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 191 ( 93%)
  • HRavg 161 ( 78%)
  • Kalorie 1274kcal
  • Podjazdy 1009m
  • Sprzęt Rower Trekingowy Author Horizon
  • Aktywność Jazda na rowerze

Próba generalna przed Kellys Rampusak

Czwartek, 19 czerwca 2014 · dodano: 20.06.2014 | Komentarze 5

Ostatni trening a zarazem próba sił przed zbliżającym się w sobotę Kellys Rampusakiem. Wybrałem się na pobliską pętla Kowarską  długości 9,8 km z 4 km podjazdem o średnim nachyleniu 6,1%. Po przejechaniu niecałego km ruszyłem na właściwy trening czyli wspomniane pobliskie pętle. Generalnie od początku stopniowo droga pnie się do góry z kulminacyjnym nachyleniem 14%  przed szczytem. Pierwszy podjazd pokonany w czasie 15'03" HR avg 172. Na przełęczy nawrót i walka z wiatrem na zjeździe ale udało się na spokojnie zjechać. W Kowarach nawrót i ponowna walka z 4 km podjazdem. Drugi raz i czas 14'47" HR avg 176 więc poszło nieco szybciej:) Ponowny zjazd i podjazd numer 3 z czasem 15'05' HR avg 174. Ponowny zjazd i ostatni tego dnia podjazd z czasem 15'09" HR avg 171. Jeśli tak będę jechał w sobotę to mogę być naprawdę zadowolony:)



1 pętla 22'49" 161 podjazd 15'03" HR avg 172
2 pętla 22'45" 162 podjazd 14'47" HR avg 176
3 pętla  22'56" 161 podjazd 15'05" HR avg 174
4 pętla 22'38" 164  podjazd 15'09" HR avg 171




  • DST 97.52km
  • Czas 05:19
  • VAVG 18.34km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • HRmax 189 ( 92%)
  • HRavg 134 ( 65%)
  • Podjazdy 2118m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

Górki trening po Czechach

Niedziela, 15 czerwca 2014 · dodano: 16.06.2014 | Komentarze 1

Dziś udało się po długim czasie zorganizować wspólny trening w większym gronie. O 8:15 mieliśmy zbiórkę na Rodrożu Kowarskim. Starałem się być punktualnie żeby chłopaki nie czekali bo było bardzo zimno jak na połowę czerwca. Niestety to mnie przyszło czekać w zimnie na kolegów. Po 10' czekania ruszyłem powoli na górę. Koledzy doszli mnie przed samym Okrajem. Niestety Marek był dziś niedysponowany i musiał zrezygnować z dalszej jazdy. Wielka szkoda:( Zostało nas grupka 4 kolarzy. Zjeżdżając z Okraju cieszyłem się że zabrałem zimowe ciuchy na zjazd bo było przeraźliwie zimno. W Svobodzie skręciliśmy w prawo i wspinalismy się na przeł. Pod Cerną Horą.

Spokojnym tempem po 19'32" wjechaliśmy na szczyt. Zjazd do połowy był super, druga połowa fatalna ale jest sznasa że i drugą część drogi czesi zrobią:) Zmiennym tempem dojechaliśmy do Lanova skąd rozpoczęliśmy ponad 16 km podjazd o średnim nachyleniu 4% nad Pec pod Śnieżku. Droga sukcesywnie wspinała się do góry a nasza grupa wciąż jechała razem. Dopiero w końcówce poszło nieco szybsze tempo i  grupa troszkę się porwała. Tak długi podjazd sprawił że w końcówce nasz kolega Flanelos przeżywał wielki kryzys w postaci skurczów mięśni nóg. Na szczęście były to ostatnie metry podjazdu. Na szczycie krótki odpoczynek żeby dać koledze odpocząć. Niestety już samotnie rozpoczęliśmy zjazd w kierunku Pecu i ponownie Flanelosa dopadły skurcze. W tym momencie nie wyglądało to różowo. Do pokonania pozostawał 12 km podjazd pod Okraj. Zatrzymaliśmy się na Krizovatce na przystanku i patrzylismy za autobusem na Okraj. Niestety autobus był dopiero za 2h:( Padło hasło że próbujemy wjechać na Okraj. Oddałem koledze picie żeby się nawodnił bo źle wyglądał. W tej chwili pomyślałem że przydałaby się pomoc naszych kolegów bo zawsze to lepiej we trójkę holować kolegę niż w pojedynkę. Cóź zaczęliśmy wspinaczkę. Powoli wolnym tempem wspinamy się do góry. Bardzo ciężko idzie ale trzymamy tempo. Co chwile pytam się jak się czuje bo widzę ogromne zmęczenie na jego twarzy. 2 km przed Okrajem ponowny odpoczynek. Z niecierpliwością odliczamy kiedy będziemy na szczycie. Kiedy zbliżamy się do granicy widzę wielką ulgę na twarzy kolegi że mimo wielkiego bólu walczył żeby wjechać na szczyt bez pomocy z zewnątrz. Na szczycie dopinguje kolege że już największe trudności mamy za sobą i pozostał tylko zjazd. Zjazd do przeł. Kowarskiej poszedł sprawnie i bez przeszkód. Na przeł.Kowarskiej nasze drogi się rozstały. Pomogłem na ile mogłem w pojedynkę i byłem uradowany że Flanelos wrócił do domu z tarcza:) Wielkie brawa dla Ciebie kolego!!!
   




  • DST 75.92km
  • Czas 02:31
  • VAVG 30.17km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 189 ( 92%)
  • HRavg 156 ( 76%)
  • Kalorie 2001kcal
  • Podjazdy 933m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekonesans trasy w Świerzawie

Piątek, 13 czerwca 2014 · dodano: 13.06.2014 | Komentarze 1

Dziś wybrałem się na rekonesans trasy wyścigu ze startu wspólnego w Świerzawie, który odbędzie się w niedziele. Wyjechałem rano i pognałem do Jeleniej Góry. Tempo było tym razem bardzo duże jak na mnie. Starałem się nie schodzić poniżej 35km/h. I to mi się udało do pierwszych świateł w Jeleniej. Tutaj niestety średnia spadła bo musiałem przejechać zabobrze i stawać na światłach:( Nawet ze światłami i tak średnia była duża. Z jeleniej Góry rozpocząłem wspinaczkę na słynna Kapele. Tutaj zmierzyłem sobie pewien odcinek z Dziwiszowa do Kapeli. Od znaku 2,5 km do Kapeli wyszło 8'21". Na Kapeli byłem po 54'41. Nie pamiętam żebym w tym roku tak szybko wjeżdżał na ten szczyt z domu. Chwile potem rozpocząłem objazd pętli jaką będzie prowadzony wyścig. Szybki lecz bardzo dziurawy zjazd do Świerzawy potem skręt w lewo i łagodnie do Lubiechowej. Od Lubiechowej powoli droga pnie się pod Okole aż nadchodzi 1,5 km odcinek bardzo stromego podjazdu. Kiedyś jechałem tą drogą ale zapomniałem już jaki tam był stromy podjazd. Naprawdę dał mi popalić. Jazda 9-10km/h to mówi samo za siebie. Na szczycie zakończyłem pętle z czasem 41'44" przy HR avg 151 i max 189. Potem ponownie wjeżdżam na Kapele i zjeżdżam do Jeleniej i tu ponownie muszę stawać bo światła a czas i średnia lecą w dół :( Ruszam i pędzę do Kowar. Po 2h31"32 jestem u linii mety w Kowarach:) W końcu wyszedł mi trening taki jaki oczekiwałem. Co do samego wyścigu to muszę przemyśleć sprawę. Pewnie podejmę decyzję chwile przed samym startem.




  • DST 41.80km
  • Czas 01:31
  • VAVG 27.56km/h
  • VMAX 66.11km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 169 ( 82%)
  • HRavg 127 ( 62%)
  • Kalorie 836kcal
  • Podjazdy 520m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kowary - Łomnica - Wojanów - Janowice Wielkie - Karpniki - Kowary ( Przedwiosnie)

Czwartek, 12 czerwca 2014 · dodano: 12.06.2014 | Komentarze 6

Po ciężkim wczorajszym treningu przyszedł czas na nieco lżejszą jazdę. Wybrałem się tym razem na równiny Wojanowskie. Jechałem lewą stroną rzeki gdzie trasa jest bardziej pagórkowata. Na jednym z pagórków zmierzyłem sobie czas 55" na 200m i śr. nachyleniu 8%. sr. HR 137 a max 151.Będąc w Trzcińsku udało mi się w końcu uchwycić Sokolik:)

Potem już płasko aż do podjazdu pod przeł. Karpnicką. Tutaj też z ciekawości zmierzyłem sobie czas i wyszło 6'58" przy śr. HR 142 a max 151.Po 1h byłem już na skrzyżowaniu w Karpnikach gdzie skręcając w lewo rozpocząłem kolejny podjazd pod przeł. Gruszkowską. Te wzniesienie zajęło mi 19'34" przy śr. HR 134 Potem już spokojny zjazd do Kowar i ostatnie 780m i śr. nachyleniu 4,9% pod Przedwiośnie z czasem 2'34". Miało dziś być płasko a wyszło trochę pagórkowato. Generalnie bardzo fajnie się jechało choć czułem w nogach wczorajszą jazdę. 




Rekonesans trasy sierpniowej

Środa, 11 czerwca 2014 · dodano: 12.06.2014 | Komentarze 3

Miałem do wyboru dziś dwie opcje: rekonesans trasy sierpniowego maratonu z Trutnova albo bieg trasą Trzy razu Śnieżka ale na dystansie mini. Długo w nocy się zastanawiałem i wybrałem te pierwsze. To miał być ostatni dzień ładnej pogody. Swoją jazdę rozpocząłem z Rozdroża Kowarskiego o 4 nad ranem. Pech chciał że pakując się zapomniałem pulsometra. Od samego początku tempo równe i spokojne. Do samego Okraju jechałem w półmroku:) Po 17'52" jestem już na Przeł. Okraj. Jest dość chłodno ok. 10 stopni. Zjazd do Krizovatki poszedł sprawnie i mogłem rozpoczynać najtrudniejszy fragment trasy sierpniowego wyścigu. Odcinek z Pecu na najwyższy punkt całej trasy zajął mi 23'32".
                           Ta mała plamka biało-czarna to ja:)
Ciężko tu na pewno będzie w sierpniu. Rozpoczynając zjazd zaraz za wierzchołkiem asfalt bardzo się pogarsza ale da się rowerem szosowym przejechać lecz musiałem bardzo uważać. Taki odcinek liczy ok. 500m. Da się przeżyć. Potem mogłem się rozkoszować piękną, wąską a czasami bardzo szybką trasą 1B w kierunku Lanova. Generalnie do Hostinne jest ciągle z góry. Z Hostinne kieruje się na Rudnik a potem na Hradecek ale od tej łatwiejszej strony. Tutaj już zaczynam odczuwać trudy dzisiejszego treningu. Po przejechaniu Hradecka po 3h dojeżdżam do Trutnova i kieruje się do centrum. Tutaj jadę dalej ponownie na Hradecek. Zaczyna powoli robić się gorąco. Zaczynam racjonować picie bo wziąłem tylko 2 bidony i jedzenie. Za Hradeckiem ponownie kieruje się na Trutnov ale skręcam w lewo i jadę na Babi. Kolejna premia górska daje mi mocno w kość. Staram się jechać równym tempem ale nie zawsze wychodzi. Mijam Zacler i jadę w kierunku Lubawki. W Kralovcu niestety zatrzymuje mnie pociąg i 2' w plecy:)

Po krótkim pierwszym postoju ruszam dalej nie tracąc czasu. Wjeżdżam do Lubawki wypatrując Krzywego:) Za Lubawką kończy się woda a w ustach coraz bardziej sucho. Udaję się wjechać na Szczepanów więc przed mną ostatnie już kilometry podjazdu pod Rozdroże Kowarskie gdzie znajduje się moja meta:) Po całych 5h6'11" i przejechanych 131,31km jestem u celu. Potem 9 km zjazdu na spokojnie do domu. Generalnie co do trasy to muszę powiedzieć że nie spodziewałem się że trasa sprawi mi tyle problemu. Ale nie ma co się dziwić pierwszy raz w tym roku przekroczyłem 100km:) 




  • DST 49.92km
  • Czas 02:09
  • VAVG 23.22km/h
  • VMAX 65.54km/h
  • HRmax 189 ( 92%)
  • HRavg 159 ( 77%)
  • Kalorie 1740kcal
  • Podjazdy 1274m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kowary - Lwi Dul - Przeł. Gruszkowska

Niedziela, 8 czerwca 2014 · dodano: 08.06.2014 | Komentarze 1

Dwa tygodnie pozostały do Rampusaka więc pora przyszła pojeździć po górach. Wybrałem się w dawno nie odwiedzane miejsce jakim był Lwi Dul. Ostatnio Flanelos tam przemierzał szlak więc podążyłem jego tropem. Na wstępie muszę powiedzieć - Flanelos to do Ciebie - masz formę kolego, bardzo mnie to cieszy! Wyjechałem rano z Kowar i skierowałem się tradycyjnie na Okraj ale normalną trasą. Dziś rewelacyjnie się jechało nawet upał nie dokuczał. Po 42'49" melduje się na Okraju. Łyk wody i jadę w dół. Zjeżdżając w dół pobijam swój rekord prędkości na odcinku wyszło dokładnie 65,54km/h:) Przy rzece upał nieco zelżał ale w taki dzień jak dziś nic mi nie przeszkadzało. Ostry skręt w prawo i zaczyna się podjazd nad Lwi Dul. Z ciekawości włączyłem stoper żeby porównać czas Flanelosa. Droga na tym odcinku ma 5,3 km o średnim nachyleniu 6,4%. Minuty upływały a ja zmagałem się z podjazdem. W jednym miejscu trochę mnie przystopowało gdzie była sekcja bardzo sztywnego podjazdu lecz krótkiego. Nie mogłem się powstrzymać żeby nie zrobić zdjęcia.
                            Wygląda imponująco prawie jak Monte Zoncolan:)

                               Stoper na szczycie pokazał 24'47". HR. Avg 176
Wniosek z tego jest taki że kolega Flanelos pojechał bardzo dobrze!!Brawo!!! Forma jest na pewno. Potem bezpieczny zjazd i podziwianie widoków. Szczególnie Okraj wyglądał rewelacyjnie.

 W Kowarach postanowiłem zakończyć etap na wzniesieniu przeł. Gruszkowskiej z czasem 7'05":)