Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Mountventoux z miasteczka Kowary. Mam przejechane 38469.33 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 401673 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Mountventoux.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:712.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:32:21
Średnia prędkość:22.02 km/h
Maksymalna prędkość:61.70 km/h
Suma podjazdów:12917 m
Maks. tętno maksymalne:202 (99 %)
Maks. tętno średnie:184 (90 %)
Suma kalorii:15120 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:41.90 km i 1h 54m
Więcej statystyk
  • DST 91.64km
  • Czas 03:46
  • VAVG 24.33km/h
  • VMAX 61.17km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 192 ( 94%)
  • HRavg 152 ( 74%)
  • Kalorie 2868kcal
  • Podjazdy 1568m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bezśilność

Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 29.03.2014 | Komentarze 6

Dziś swoją obecnością na moich terenach zaszczyciła mnie ekipa z Lubawki w składzie Marcin i Marek. Wybór trasy nie był przypadkowy bo po cichu myśleliśmy że chłopaki z Jeleniej się przyłączą ale nie udało się:( Ale od początku. Swój trening rozpocząłem samotnie w Kowarach gdzie udałem się na przeł. Kowarską gdzie byłem po 21'57". Potem zjazd w kierunku Kamiennej Góry a potem łącznikiem do Miszkowic. Z wielką radością przyjąłem że pierwszy raz od dłuższego czasu nie było tu wiatru. Na wspomnianym łączniku zmierzyłem się kontrolnie z "czasówką Flanelosa". W optymalnych warunkach wyszło 6'48" przy średnim pulsie 177. Po wjechaniu na szczyt bardzo tempo spadło bo chciałem spotkać się z jadącą ekipa Lubawką w Miszkowicach. Jednakże przyjechałem parę minut za wcześnie i rozpocząłem samotną "ucieczkę" pod Rozdroże. Jednak z każdym kilometrem moja przewaga malała i 1,5 km przed rozdrożem zostałem dogoniony i wchłonięty przez peleton. 

Od tej pory był 3 osobowy skład:) Z chwilą złączenia całej grupy poszło mocniejsze tempo, które do Rozdroża podyktował Marek. Byłem pod wrażeniem jego jazdy i oczywiście nowego stroju. Kiedy minęliśmy Rozdroże za dyktowanie tempa zabrałem się ja. Z przełęczy Kowarskiej to już ogień powyżej 60 km/h. Co z przełęczy Kowarskiej rzadko mi się udawało osiągnąć. W Kowarach ponownie wszystko się zjechało. Ale za Kowarami Marcin zaproponował jazdę po zmianach. Co zaowocowało bardzo szybkim tempem. Na tyle szybkim że przed Sosnówką o mało co bym nie został za grupą. To nie zwiastowało nić dobrego. Minęliśmy Sosnówkę i zbliżaliśmy się do podjazdu pod Zachełmie. Podjazd liczy 4,1 km o średnim nachyleniu 5,7% więc jest co jechać pod górę. Obawiałem się tych gór. Od Sosnówki nogi nie kręciły już najlepiej. Rozpoczęliśmy podjazd wszyscy razem co chwile któryś z nasz wychodził aby pociągnąć mocniej grupę. Zaczął się ostatni bardzo sztywny i tu rozciągnęła się grupa. Zaczęła się naturalna selekcja od tyłu. Marek zaczynał mieć kłopoty potem ja. Najlepiej jechał Marcin, który trzymał równe tempo. Osiągnęliśmy premię górską po 15'46". Potem rozpoczęliśmy razem zjazd do Przesieki gdzie skręcając w prawo rozpoczęliśmy też wymagający podjazd pod Borowice szczególnie w końcówce. Podjazd miał długość 3,8 km i 6,7% nachylenia. Aż do najstromszego momentu jechaliśmy wszyscy razem.

Ostatnie kilkaset metrów przed premią znowu zaczęła się selekcja. Tutaj coraz bardziej zaczynałem odczuwać trudy dzisiejszego treningu. Ale udało się wjechać. Potem to już tylko 3 km podjazd od Karpacza.Tutaj przeżywałem bardzo ciężkie chwile. Nogi zupełnie nie chciały jechać. Modliłem się tylko żeby w grupie wjechać do Karpacza. Kolejny raz mile zaskoczył mnie Marek który bardzo dzielnie utrzymywał tempo naszego peletonu.Wjechawszy do Karpacza do połowy zjazdu towarzyszył nam śnieg i mokra jezdnia. Za Karpaczem ponownie poszło mocniejsze tempo i tak już do Kowar. Przed wyjazdem zakładałem jeszcze że odprowadzę chłopaków na przeł. Kowarską lecz tego dnia miałem naprawdę już dosyć. Jutro cały dzień w pracy to nabiorę świeżości:)
   



















  • DST 10.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 6:12min/km
  • VMAX 4:36min/km
  • Temperatura 3.0°C
  • HRmax 165 ( 80%)
  • HRavg 143 ( 70%)
  • Kalorie 714kcal
  • Podjazdy 112m
  • Aktywność Bieganie

Pętla Kowarska

Piątek, 28 marca 2014 · dodano: 28.03.2014 | Komentarze 0

Za oknem pogoda pod psem więc pozostało jedynie zrobić trening biegowy. Tradycyjna Kowarska pętelka i jednym akcentem pod górkę. Jutro zapowiada się jazda w większym gronie więc będzie się działo:) 




  • DST 50.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 21.43km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • HRmax 180 ( 88%)
  • HRavg 139 ( 68%)
  • Kalorie 1423kcal
  • Podjazdy 1000m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dwa światy

Czwartek, 27 marca 2014 · dodano: 27.03.2014 | Komentarze 9

Po dniu przerwy zamarzyło mi się zrobić trening z prawdziwego zdarzenia ponad 100km z przewyższeniem powyżej 2000m. Jednak już po przejechaniu pierwszego km musiałem skorygować swoje plany o 180 stopni. Sobotni wysiłek jaki włożyłem w bieg dawał o sobie znać. Nogi kompletnie nie chciały jechać a puls poszybował aż nadto do góry. Wybrałem więc wariant lekko po górkach. Z Kowar pojechałem sobie na przeł. Kowarską i po 23'23" byłem już na górze. Droga na przeł. Kowarską super, cały czas ładny czarny asfalt a po bokach świeży śnieg:) Skoro taka ładna droga skierowałem się na Przeł. Okraj z nadzieją że drogowcy tym razem mnie nie zawiodą i przygotują ładną czarną drogę dla mnie. Z każdym km do góry śniegu coraz więcej ale droga ku mojemu zaskoczeniu była nadal czarna:) Po 51'34" udało się wjechać na Przeł. Okraj. Teraz pytanie gdzie teraz?!
        
Z wcześniejszych lat doświadczenia wiedziałem że Czesi dbają o drogi i je odśnieżają postanowiłem pojechać na Pecu i tam się pokręcić:)Rozochocony pięknymi widokami zacząłem zjazd. Zaraz za Okrajem piękny suchy asfalt. Ale chyba za wcześnie pochwaliłem naszych południowych sąsiadów. 2 km za Okrajem nie dowierzając oczom patrze na głównej drodze z Okraju śnieg i lód na kilkusetmetrowym odcinku!! Z nadzieją że to tylko chwilowe nie dopatrzenie poprowadziłem rower ale śnieg niestety nie miał końca i perspektywa prowadzenia roweru doprowadziła że musiałem niestety dać sobie spokój i wracać z powrotem na Okraj. Wracając nie mogłem pojąć jak Czesi mogli sobie pozwolić na taką wpadkę. A  my narzekamy na polskich drogowców. Z Okraju pokrytego śniegiem skierowałem się z powrotem do Kowar gdzie skierowałem się na przeł. Gruszkowską i dalej na Karpniki.


W Karpnikach już bez śniegu i mogłem cieszyć się wiosną:) W Karpnikach w lewo i dalej na Krogulec a potem już do Kowar.




  • DST 5.00km
  • Czas 00:35
  • VAVG 7:00min/km
  • VMAX 4:36min/km
  • Temperatura 4.0°C
  • HRmax 159 ( 77%)
  • HRavg 138 ( 67%)
  • Kalorie 385kcal
  • Podjazdy 151m
  • Aktywność Bieganie

Kowary - Jedlinki - Kowary

Wtorek, 25 marca 2014 · dodano: 25.03.2014 | Komentarze 0

Niestety za oknem pogoda nie rozpieszcza kolarzy więc wyszedłem rozprostować nogi. Pobiegłem sobie na Jedlinki gdzie często ostatnio przychodzi mi biegać. Jednakże nogi po 2 dniach przerwy były jak z ołowiu. Widać jeszcze ślad po sobotniej imprezie biegowej. Ale jak to mówią czas leczy rany:)




  • DST 21.10km
  • Czas 01:50
  • VAVG 5:12min/km
  • VMAX 3:45min/km
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 202 ( 99%)
  • HRavg 184 ( 90%)
  • Podjazdy 313m
  • Aktywność Bieganie

Półmaraton Ślężański 2014

Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 23.03.2014 | Komentarze 10

W końcu nadszedł czas na pierwszy w tym roku start w biegach długich:) Już drugi raz sezon biegowy rozpoczynam zmaganiami na górzystej trasie w Sobótce. Cel na ten bieg był jeden: poprawić rezultat z zeszłego roku. Za dużo w tym roku nie biegałem ale ostatnie kontrolne biegi i jazda na rowerze wskazywały że jest bardzo duża szansa na osiągniecie celu. Do Sobótki niestety pojechałem sam:( Zona i córeczka zostały w domu gdzie mnie dopingowały. Sobótka jak co roku przywitała mnie bardzo dużą liczbą  biegaczy z całej Polski.Na starcie stanęło ok. 3500 biegaczy. Dla takich masowych imprez warto pokonać nawet duże odległości. Szybko odebrałem pakiet startowy i wróciłem się rozgrzewać. Z niecierpliwością oczekiwałem godziny startu. Tuż przed startem ustawiłem się w sektorze poniżej 2godzin. Zeszłoroczny rezultat wyniósł 2h05'22". Przed samym startem ostatni telefon do moich ukochanych dziewczyn . Z chwilą startu tylko jedna myśl mi zaprzątała głowę. Jaką taktykę biegu obrać?! W zeszłym roku biegłem biegiem ciągłym co w połowie dystansu doprowadziło mnie do skurczy i przeokropnych bólów kolan.  W tym roku w grę wchodziła jeszcze jedna metoda biegu. Mianowicie metoda Gallowaya tzn. metoda marszobiegu.  W moim przypadku oparta jest na 4min. biegu i 1 min marszu.


Ruszyłem i od razu wielki ścisk na samym stracie. Bardzo ciężko było się przedzierać do przodu. Przyszło wyprzedać poboczem a nawet rowem:) Dochodziła 4 min. biegu i w ostatniej chwili zdecydowałem się zastosować jednak metodę marszobiegu. A nóż się opłaci. Dziwna sytuacja nagle w bardzo szybkiego biegu przeszedłem do marszu. Zostałem wyprzedzony przez tych, których wcześniej sam minąłem. Z każdym kilometrem peleton biegaczy się wydłużał i panował mniejszy ścisk.

Kluczowy był dla mnie 5 km, wtedy częściowo mogłem odpowiedzieć sobie na pytanie czy owa metoda się sprawdza. Wyszło 26'50" a w zeszłym roku było 26'25". Czyli traciłem tylko 25". Więc nie było źle. Od 7 km zaczął się najdłuższy podbieg na całej trasie a zarazem pierwszy punkt gastronomiczny na  którym musiałem się naczekać na swoją kolej aby dostać choć łyk wody. Ruszyłem pod górę. Czuję się póki co fajnie, wyprzedzam kolejnych biegaczy i osiągam najwyższy punkt biegu czyli przeł. Tąpadła. Tuż za nią był pomiar na 10 km. Czyli bez mała połowa trasy. Czas to 53'44" a ubiegły 55'27". Ku mojemu zaskoczeniu wyszło lepiej o 1'43" !! Nie mogłem uwierzyć. Ale w ubiegłym roku właśnie na drugiej połowie poległem więc byłem jeszcze daleki od radości. Zaczął się zbieg chwilami bardzo stromy a ja zgodnie z metodą po 4 min biegu musiałem iść 1 min. nawet z góry. W międzyczasie porobiłem kilka zdjęć:)

Po 12 km droga zaczęła się wypłaszczać. W dalszym ciągu nogi chcą biec ale zaczynam powoli odczuwać brak wody w organizmie. Z niecierpliwością czekam na bufet na 14 km. I tam niestety też muszę czekać aby dostać coś do picia. Cóż poradzić dużo ludzi:) 15 km miał mi dać odpowiedz czyli 6 km przed metą będę miał lepszy czas w porównaniu do zeszłego roku. Wyszło 1h17'56" a zeszłoroczny to 1h23'42" czyli nadrobiłem aż 5'46" !! Tak więc w tym momencie na tym etapie czas oscylował w granicy poniżej 2 godzin.  Plan założony przed biegiem był bliski celu. Do mety jeszcze 6 km. Niestety, jak w zeszłym roku po 15 km zaczęły się schody, posłuszeństwa odmówiły kolana i nie mogłem biec.  W tym roku poczułem ból w łydce ale na szczęście mogłem biec. Nogi już nie były takie jak na początku. Z każdym kolejnym km zakwaszenie stawało się coraz większe ale nie poddawałem się biegłem ile sił w nogach. 18 km kolejny bufet i wizyta w kolejce po wodę. Krótka chwila na odpoczynek i złapanie oddechu. Jeszcze 3 km do mety. Ostatnie 3 hopki nieźle dają w kość. W dalszym ciągu trzymam się metody marszobiegu. Kilometr przed metą odpuszczam już 1min. marszu i biegnę już ciągle do końca. Nagle 100m przede mną ktoś pada na ziemie niczym szmaciana lalka. Zanim dobiegam do tej osoby inni uczestnicy udzielają pierwszą pomoc. Końcowe metry to już tylko siła woli. Nogi zakwaszone do granic możliwości organizmu. Osiągam linię mety i pierwsze na co patrzę to czas. Wynik to 1h50'17" co daje wynik lepszy od zeszłorocznego o 15'5". Oczom nie wierze,że mam taki wynik biegnąc metoda marszobiegu. Szczerze mówiąc nie byłem przekonany do tej metody ale po dzisiejszym biegu zmieniam zdanie. Choć częściej można mnie spotkać na rowerze , tym bardziej byłem bardzo uradowany i nie mogłem powstrzymać łez ze szczęścia. Bardzo dużo wysiłku musiałem włożyć żeby taki wynik osiągnąć na tak wymagającej trasie. Telefon do żony i zameldowanie że jestem już na mecie.  Po posiłku i krótkim odpoczynku wróciłem cały i zdrowy do domu. Pierwszy sprawdzian w Sobótce pokazał, że forma cały czas rośnie:) Pora teraz na pierwszy w życiu maraton 42,195km, może już 1 maja w Jelcz- Laskowice :) Każdy biegacz nawet amator powinien choć raz w życiu taki bieg ukończyć.





  • DST 44.40km
  • Czas 01:34
  • VAVG 28.34km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 189 ( 92%)
  • Podjazdy 702m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kowary - Szarocin - Paprotki - Miszkowice - Rozdroże - Kowary

Czwartek, 20 marca 2014 · dodano: 20.03.2014 | Komentarze 0

Dziś miał być ostatni bardzo górski etap przed zawodami w sobotę:) Chciałem się zmierzyć z Karkonoską a potem z Okrajem. Lecz po dzisiejszej nocy nie miałem siły na nic. Położyłem się spać i spałem jak zabity:) O 14 wstałem zjadłem obiad i ruszyłem na skróconą trasę. Karkonoska odpadła i wybrałem wariant  przez Paprotki. Obrałem kierunek Przeł. Kowarska i po 20'23" byłem już na górze. Jak po nocy to nawet dobry czas:) Cieszył mnie fakt że było dziś bezwietrznie. Jednak moja radość nie trwała długo;( Za Szarocinem niestety dopadł mnie bardzo mocny wiatr i już wiedziałem że jak skręcę w prawo przed Kamienną będzie mi bardzo ciężko.Jechało się fatalnie. Dawno już  nie widziałem tak mocnego wiatru. Ale jechać trzeba. Na łączniku między Kamienną a Miszkowicami na ponad 2 km odcinku z ciekawości zmierzyłem sobie czas wyszło 7'45" więc jak na obecne warunki byłem bardzo zadowolony. Kiedy skręciłem w prawo w kierunku Rozdroża to już była bajka.

Po 1h23'46" wjechałem na Rozdroże i mogłem już cieszyć się zjazdem do Kowar:)  Jutro  do pracy a tu taka piękna pogoda. Sobota to już uczta biegowa:)  




  • DST 5.00km
  • Czas 00:29
  • VAVG 5:48min/km
  • Aktywność Bieganie

Kowary - Jedlinki - Kowary

Środa, 19 marca 2014 · dodano: 20.03.2014 | Komentarze 2

To już jeden z ostatnich treningów biegowych przed zawodami w sobotę. Analizując trening można powiedzieć że w sobotę uda się pobić zeszłoroczny rezultat:)




  • DST 48.57km
  • Czas 02:11
  • VAVG 22.25km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 170 ( 83%)
  • HRavg 134 ( 65%)
  • Kalorie 1318kcal
  • Podjazdy 1069m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekonesans trasy dla żony:)

Czwartek, 13 marca 2014 · dodano: 13.03.2014 | Komentarze 3

Żona poprosiła mnie żebym zrobił rekonesans czasowy trasy ponieważ zamierza tą trasą jechać a tu czas jest bardzo istotny. Tak więc po porządnym śniadaniu i dobrej nocy wsiadłem na rower i ruszyłem. Pogoda idealna nic wiatru:) Ruszyłem w kierunku przełęczy Kowarskiej i po 23'30" byłem już na szczycie. Potem zjazd w kierunku Kamiennej Góry. Jak nigdy praktycznie znikomy ruch samochodowy aż nie mogłem się nadziwić. Niestety za Szarocinem spotkała mnie trudność w postaci wiatru. Przed Kamienna Górą skręciłem w prawo i obrałem kierunek Mieszkowice z bardzo fajnym podjazdem w połowie drogi. Z relacji Krzywego podobno dokończyli pozostały odcinek do Mieszkowic więc tym bardziej chciałem tamtędy pojechać. Korzystając z okazji zrobiłem sobie czasówkę pod górę na tym odcinku. Włączyłem stoper na betonowym moście u podnóża a zakończyłem pomiar na szczycie przy znaku z pierwszeństwem przejazdu. Wyszło 8'06" na dystansie 2,5 km.  Średnie nachylenie wynosi 3,9%.

I rzeczywiście Krzywy miał rację pozostały odcinek to jazda po pięknym stole. Dojechawszy do Miszkowic skręciłem w prawo i kierowałem się na Rozdroże Kowarskie na którym zameldowałem się po 1h34'45". Potem to już spokojny zjazd do Kowar i ostry skręt w lewo i początek podjazdu powyżej sztolni Kowarskich. Nie przypuszczałem że powyżej sztolni jest asfaltowa droga. Tempo spokojne i mozolne wspinanie się pod górę. Dojechawszy do sztolni rzeczywiście była widać do góry drogę. Z każdym metrem stawała się ona bardziej stroma. Niestety po 1 km za sztolniami skończył się asfalt i musiałem zakończyć trening w tym miejscu:( Ten odcinek zajął mi 24'30" a długość podjazdu wyniosła 4,85 km ze średnim nachyleniem 7,3%. Średnie nachylenie całkiem spore. 

Wielka szkoda bo do głównej drogi łączącej Kowary z Okrajem było już niedaleko.  Dziś już tylko pozostaje mi świętować 33 urodziny:) Jutro wolne a sobota już w większej grupie:) Może dookoła Karkonoszy?!

Route 2 495 764 - powered by www.bikemap.net




  • DST 35.06km
  • Czas 01:44
  • VAVG 20.23km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 198 ( 97%)
  • HRavg 151 ( 74%)
  • Podjazdy 1061m
  • Sprzęt Giant TCR COMPOSITE 2 COMPACT 2011
  • Aktywność Jazda na rowerze

104 min. gór i ściana płaczu

Środa, 12 marca 2014 · dodano: 12.03.2014 | Komentarze 11

Dziś miał być trening z Arielem ale rano dał znać że nie może i straciłem motywacje na jazdę. Poza tym coś słabo się czułem po nocy. Ale zjadliwszy porządne śniadanie poczułem się lepiej i powiedziałem sobie że dziś muszą być góry. W Karpaczu śniegu na drogach się nie uraczy więc przyszła pora na zmierzenie się ze ścianą płaczu:) W kowarach lekko przez miasto. Za Kowarami utrzymywałem równe tempo i po 15' wjechałem do Karpacza. Ruch samochodowy bardzo słaby więc byłem zadowolony. Po chwili skęciłem w kierunku zarzecza i zacząłem podjazd. Od początku bardzo stromo, przełożenia od razu poleciały na najlżejsze jakie miałem.

Po przejechamiu ok. 2 km ostro pod górę w końcu jedyny odcinek płaskiego:)
Po chwili oddechu nadszedł czas na 250 m finałowy podjazd. Tam gdzie tętno zawsze w moim przypadku dochodzi do granic możliwości. Ten podjazd rzeczywiście oddaje moc w nogach:)


Po wjechaniu na szczyt skierowałem się w dół w kierunku Sosnówki i rozpocząłem kolejny tego dnia podjazd przez Zarzecze aby 2 raz zmierzyć się ze ścianą płaczu. Znajdując się drugi raz tym samym miejscu pomyślałem o Marcinie z Piechowic, gdzie tutaj czuł by się jak ryba w wodzie:) Piekielnie ciężki podjazd z jakim się spotkałem no może z wyjątkiem Malgo Palazzo we Włoszech. Różnica jest tylko w długości nasz ma 250 m a ten we Włoszech 6 km:) Na szczycie zjechałem do Białego Jaru i rozpocząłem osławiony już Orlinek. Niestety władze chyba nie chcą aby samochody ani ktokolwiek podjeżdżał pod to wzniesienie bo postawili znak zakazu:)Ale nie patrząc na znaki udało się wjechać:) Potem powolny zjazd i finałowy podjazd pod Kościółek Wang po kostce brukowej. Co prawda nie długi ale nogi już wcześniej dostały popalić. Po 35 km osiągnąłem metę dzisiejszego treningu:)






Trening trasą Flanelosa

Wtorek, 11 marca 2014 · dodano: 11.03.2014 | Komentarze 2

Dziś  miał być trening z prawdziwego zdarzenia z Mateuszem i Arielem ale niestety dzisiejsza moja nocka pokrzyżowała plany i musiałem sam pojeździć do południa:( Wybrałem więc wariant z trasą, która przejechał w ostatnim czasie Flanelos. Pogoda wymarzona na jazdę więc ruszyłem. Od samego początku całkiem szybko pod przeł. Kowarską. Za przełęczą z dół tuż za Leszczyńcem zacząłem odczuwać odziwo wiatr, który wiał prosto w twarz. Tam gdzie normalnie jade 50 km/h jechałem ledwie 40:( Skutecznie to ostudziło moje zapędy na wysoką średnią. W kamiennej Górze wiatr ustał i ponownie mogłęm cieszyć się z bezwietrznej pogody. W kamiennej zaliczyłem światła i to też mnie trochę zdenerwowało a jakby tego było mało to za Kamienną Góry pociąg sobie jechał i musiałem się zatrzymać a czas leciał. Potem skierowałem się na Świdnik i tam spodobała mi się bardzo fajna prosta pod górę.

Potem przełączka i zajazd do Kaczorowa, gdzie przyszło zmagać mi się z Tirami. Po 1h30'04" wdrapałem się na przełęcz za Kaczorowem a chwile potem podziwiać nasze piękne Karkonosze.

Z góry wykręciłem 56 km/h co było moim dzisiejszym rekordem:) Potem skręt z lewo i prosto do Janowic Wielkim a potem do Wojanowa gdzie była bajka.

Z Wojanowa skręciłem na Łomnicę a potem dalej na Kowary do domu. Tak więc Flanelos trasa ,którą jechałeś zdecydowanie przypadła mi do gustu.